wtorek, 15 kwietnia 2014

Cholerne jezioro.~Czyli rozdział trzeci.


Rozdział 3! 


Nie spałam zbyt dobrze tej nocy. Gdy położyłam się do łóżka, nie mogłam usnąć. Kręciłam się w pościeli szukając odpowiedniej pozycji, aż w końcu około 3 w nocy opadłam w objęcia Mofreusza. Koszmary. Śmiech, łzy, twarze przyjaciół pogrążonych w wiecznym śnie, krzyki, zaklęcia świszczące tuż obok i promienie zielonego światła tak blisko, śmierciożercy, znajomi, walka. Obudziłam się jak co dzień, zlana potem dysząc ciężko. Spojrzałam na zegar wiszący naprzeciw łóżka. 7:40. Pięknie, śniadanie się skończyło i zaraz spóźnię się na lekcję. Opieka nad magicznymi stworzeniami ze Ślizgonami. Cudownie. Szybko chwyciłam strój kąpielowy, jasne jeansowe krótkie spodenki, kwiecistą bluzkę z 3/4 rękawem i popędziłam do łazienki. Umyłam zęby, i jednym machnięciem różdżki doprowadziłam swoją zaspaną twarz i włosy do stanu użytku. Ubrałam szybko przygotowane ciuchy i w biegu chwytając magiczny patyk popędziłam na błonia w okolice jeziora. Gdy tam dobiegłam, uczniowie stali już na pomoście. Schowałam się za jedno z drzew i zza pasa wyciągnęłam różdżkę. Spojrzałam na udo i zacisnęłam usta. Delikatnie przyłożyłam koniec patyka do skóry i wymówiłam zaklęcie maskujące, to samo zrobiłam ze słowem 'szlama'. W samą porę skończyłam.
- A Panna Wiem-To-Wszystko spóźniona na zajęcia? -zapytał z fascynacją blondwłosy chłopak. 
- Jak widzisz Fretko, właśnie szłam -odparłam lekko zdenerwowana. Byłam ciekawa czy zobaczył coś z sytuacji dziejącej się przed chwilą.
- Rusz się Granger -syknął i poszedł w stronę reszty uczniów.
Niechętnie zrobiłam to samo. Nie miałam najmniejszej ochoty paradować przed najstarszą klasą Slytherinu w stroju kąpielowym. Co to to nie!
- O witaj Hermiono, cieszę się że już jesteś -rzucił Hagrid na powitanie- skoro wszyscy już są, proszę rozsiąść się do wyznaczonych łodzi. 
- Z racji tego że Ty, Hermiono oraz Pan Malfoy się spóźniliście i przydzieliłem już osoby do odpowiednich łodzi, wy dwoje siedzicie razem. -Powiedział pół-olbrzym, widząc lekkie zakłopotanie malujące się na mojej twarzy. 
Pięknie, cudownie, wspaniale, idealnie. Były śmierciożerca i szlama. Wrogowie od 7 lat kłócący się i dogryzający sobie, w najgorszy sposób w jednej łodzi przez całą godzinę. Mój wzrok wzywał pomocy, jednak nikt się tym nie zainteresował. Powoli podeszłam do stojącego obok szalupy blondyna i podążając za grupą zaczęłam ściągać z siebie rzeczy, układając je równo na brzegu. Gdy zostałam w samym kostiumie, Malfoy już siedział w łodzi i przypatrywał mi się dokładnie. Odkaszlnęłam zwracając mu uwagę po czym weszłam do łajby i chwyciłam tak jak On dwa wiosła. Po chwili odbiliśmy się od brzegu i w ciszy nieprzerwanej głupimi docinkami wypłynęliśmy na tafle wody. 
- Słuchaj Granger, jest taka sprawa... Chciałbymcięprzeprosić- wyjąkał szybko młody Malfoy, spuszczając wzrok. 
COOO?! DRACON LUCJUSZ MALFOY/ BYŁY ŚMIERCIOŻERCA/ MÓJ ODWIECZNY WRÓG PRZEPRASZA MNIE. CO DO...
- Słucham ?- dopytywałam, z lekko rozdziawionymi ustami, podczas gdy moje oczy wychodziły z orbit. 
- Przepraszam okej? Za te siedem lat upokorzeń. Przepraszam za wyzywanie szlamą, za mówienie o brudnej krwi, za wszystko.- odparł.
Poczułam że robi mi się słabo. W końcu nic nie zjadłam,a biorąc pod uwagę moje nerwy i aktualną sytuację mogłam się tego spodziewać.
- Ej Granger, co jest? -pytał mój towarzysz, lecz ja nie miałam siły mu odpowiedzieć- Granger nie rób sobie ze mnie jaj! -krzyczał.
Moje powieki zamknęły się, a ja widziałam już tylko ciemność. Jednak nie trwało to sługo. Już po chwili moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz na skutek skoku do zimnej wody. ZATŁUKĘ TEGO PADALCA!
- Granger, wszystko okej? -pytał pospiesznie trzymając mnie za ramiona w lodowatej wodzie na środku jeziora.
-Tak. Już jest okej, dzięki Malfoy -dodałam i czekając aż chłopak wdrapie się do łodzi odgarnęłam z twarzy mokre kosmyki.
Po chwili poczułam mocny uścisk na mojej prawej ręce, ciągnący mnie do góry. 
Gdy weszłam na pokład przejechałam dłonią po włosach i zamarłam. Napis jaki jeszcze kilka miesięcy temu Belatrix wycięła mi na przedramieniu był widoczny. "Przecież rzuciłam zaklęcie... Chwila." Spojrzałam w dół i otworzyłam szerzej powieki. Całe uda pokrywały wyblakłe jak i fioletowe blizny. Jak to mogło się stać ?! Czyżby.. no tak. Czego ja się spodziewałam. To jest Hogwart. Jezioro miało w sobie tak zaczarowaną wodę jak ta w banku u Gringotta podczas szukania horkruksów. "Wodospad kłamstw -zmywa każdy rodzaj uroku rzucony na osobę która dotknie wody z niej spływającego" zacytowałam w myślach regułkę i przeraziłam się tym razem nie na żarty. 
Chłopak chyba to dostrzegł, bo odwrócił głowę w moją stronę i widząc twarz powoli lustrował ciało swoimi stalowymi oczami. Szybko podkurczyłam nogi, by blizny nie były widoczne, jednak wiedziałam że i tak je zobaczy. Bałam się. Wzrok zatrzymał na mojej prawej ręce, która starannie okrywała nogi. Przyglądał się jej z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Czyżbym odkryła drugą twarz Draco Malfoy'a? Ehh, nie możliwe. Ujął moją dłoń i spojrzał na moją twarz, gdzie w kącikach oczu czaiły się łzy.
- Nie usunęłaś tego? -zapytał cicho.
Wyszarpnęłam dłoń i odwrócona plecami próbowałam nie pozwolić wydostać się łzą spod powiek. Niestety z marnym skutkiem. 
-Granger, dlaczego? -zapytał pewniej.
- Nie chcę o tym teraz rozmawiać. - ucięłam, i znajdując magiczny patyk aportowałam się z powrotem na brzeg. Tam chwyciłam ubrania, i zakładając je w biegu, ruszyłam do mojego dormitorium, zostawiając samego Ślizgona, który zapewne nie umiał poskładać myśli.
Nogi same mnie prowadziły, a twarz przykrywał wodospad łez kapiących na kwiecistą bluzkę. Przysięgłam sobie, w trzeciej klasie że już więcej nie będę, przez niego płakać. Przypieczętowałam tę decyzję, uderzając go mocno w nos. Pamiętam jak się skrzywił z bólu i zaskoczenia. Kąciki ust delikatnie się podniosły na to wspomnienie. Wbiegając do zamku, już miałam kierować się do wierzy Gryffindoru, gdy nagle zmieniłam kierunek. Ruszyłam na trzecie piętro gdzie mieściło się Skrzydło Szpitalne. Pani Pomfrey po bitwie dokładnie obejrzała moją rękę i stwierdziła, że nóż był tak zatruty by nie można było usunąć znaku. Po wielu próbach dała mi porządne zaklęcie maskujące, powiedziała też, żebym się nie martwiła i w razie czego, przyszła do niej a ta zwolni mnie z lekcji. Wiedziała bowiem jak trudne może być ukrycie tego na dłuższą metę i docinki. Wpadłam do Skrzydła, i pukając w drzwi gabinetu pielęgniarki, weszłam do środka. 
-D-dzień dobry- powiedziałam starając się opanować drżenie głosu. 
-Witaj Hemiono, co się stało, dlaczego płakałaś? -zapytała ocierając ręką mój policzek.
- Mieliśmy dziś zajęcia na jeziorze, z profesorem Hagrid'em. Nie jadłam nic rano i zemdlałam. Draco Malofy wskoczył ze mną do wody. Po wyjściu zorientowałam się że to słowo jest widoczne i ku mojemu nieszczęściu, On to zauważył i zaczął wypytywać. Rozpłakałam się, a przecież obiecałam sobie że nie będę. Uciekłam z tamtąd. Nie mogłam znieść tych pytań, przecież On doskonale o tym wszystkim wie. On tam był! Nic nie zrobił! Błagałam żeby mi pomógł a On tylko się na mnie gapił! A teraz struga idiotę.. - rozpłakałam się jeszcze bardziej, to już nie był płacz, to był głośny szloch, bardzo głośny.
- Dziecko, nie zadręczaj się. Wiem co czujesz, nawet nie masz pojęcia jak dobrze wiem..- urwała na chwilę -Proszę, weź to. Eliksir słodkiego snu. Idź do dormitorium i śpij. Porozmawiam z dyrektor Mc'Gonagall i zwolnię cię z reszty zajęć. Odpocznij. -powiedziała cicho tuląc mnie do siebie, i gładząc po włosach. Czułam się jak mała dziewczynka w ramionach matki. Po chwili oderwałam się od kobiety, chwyciłam flakonik, podziękowałam i wybiegłam z sali, pędząc do azylu Gryfonów, w którym panowała idealna cisza. Wchodząc do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko, transmutując ciuchy w ciepłą piżamę. Wypiłam płyn i kładąc głowę na poduszce poczułam jak morzy mnie sen.


------------------------------------------------------
Witam, witam i o zdrowie pytam? Tak więc jest! Trzeci rozdział nad którym myślałam tydzień w końcu jest :) 
Draco widział "bliznę" Hermiony. Dziwna reakcja jak na kogoś kto w pewnym stopniu przyczynił się do jej powstania. Cóż.. 
Jutro mam swoje święto mła :) Jestem taka stara że już mi 14 lat mija na tym świecie, heh. 
Postaram się coś jeszcze opublikować do świąt, ale nie obiecuję. 
Myślałam nad jakąś ciekawą miniaturką :)
Co powiecie na jakże mało znaną parę ~ Hermiona Granger i Teodor Nott?
Powiem wam że jest to jeden z moich ulubionych parringów. Szkoda że jest ich tak mało. Wielka szkoda :( 
Tak więc czekam na wasze opinie w komentarzach co sądzicie o rozdziale i pomyśle z Teosiem? 
Ambicja.

piątek, 28 marca 2014

Ślizgońskie układy.~Czyli rozdział drugi.

Rozdział 2 !



Tymczasem pewien bardzo przystojny blondyn siedział w pokoju wspólnym Domu Węża i popijając Ognistą Whisky na pozór przyglądał się paradującej w skąpym ubiorze Astorii Greengrass.
Na pozór.. właśnie. Draco Malfoy w rzeczywistości rozmyślał nad słowami jakie dzisiaj usłyszał pod swoim adresem od pewnej brązowookiej gryfonki. Dziwnym trafem młodzieniec nie mógł zapomnieć tych kilku zdań które cały czas obijały się o ściany jego umysłu. Mimo pewności iż nie są prawdą.Cóż, był śmierciożercą, ale nie z własnej woli. Kochała swoją matkę,a wtedy mógł ją bezpowrotnie stracić. Chrzanić ojca. Nienawidził go. Kiedyś owszem, chciał być taki jak on. Dopóty dopóki nie zobaczył jak matka- jedyna osoba która w domu okazywała namiastkę miłości jest obdarowywana siarczystym policzkiem podczas jednej z nielicznych kłótni, a następnie traktowana cruciatusem. Draco niejednokrotnie oberwał tym zaklęciem, ale nie wiedział że ojciec osoba tak stanowcza, majestatyczna, i poukładana, jego wzór bije własną żonę bez mrugnięcia okiem. Od tego czasu nie czół do niego nic. No może z wyjątkiem żalu, złości, pogardy, nienawiści  i obrzydzenia. Nie chciał być taki jak on. Lecz niewiele mógł wówczas zrobić. ojciec przystąpił ponownie do Czarnego Pana, matka posłusznie poszła za nim. Musiał. 
Otrzymał misję zabicia uwielbianego przez wszystkich dyrektora. Profesor Dumbledore był wybitnym czarodziejem. Nazywanym najwspanialszym i najmądrzejszym, a z łatwością dał się rozbroić nastolatkowi.
Niesłychane. Ale zrobił to jakby wiedząc że Malfoy nie jest zdolny do wykonania przekazanego mu zadania. By rzucić tak skomplikowane zaklęcie jak Avada trzeba tego bardzo chcieć.
On właśnie nie chciał. Nie chciał zabić Profesora. Nie chciał być jednym ze sług. Nie chciał być mordercą. Jednak to nie był jego wybór. 
W ostatniej chwili zjawił się Severus Snape. Sam przyjaciel dyrektora, za którego ten ręczył przed laty, na sprawie o śmierciożerstwo. Chwila, dosłownie mrugnięcie okiem, a jasno zielony promień światła uderzył
w Dumbledor'a pozbawiając go życia. 
Chłopakowi praktycznie co noc śniła się ta scena. W środku nocy budził się zlany potem spoglądając na lewą rękę. Mroczny Znak. Tyle co pozostało po Voldemor'cie. Kilku zwolenników z wypalonymi poniżej łokcia czaszkami,z których wypełza wąż. Tylko tyle. Można by powiedzieć że nic. Jednak żal w sercach ludzi i nienawiść rodzin ofiar poległych w bitwie pozostała. Tego nie dało się wyplenić.
 Dlaczego nie trafił do Azkaban'u? 
Cóż, dobre pytanie. Przecież tyle osób go widziało tyle osób skrzywdził, miał ten cholerny znak! Ale Draco miał pieprzone szczęście. 
Miał własnego Dumbledor'a. Takiego jak Snape przed laty. Był nim znienawidzony przez tyle lat święty Potter. Podczas rozprawy przybył do Ministerstwa Magii i opowiedział jak postrzega pozycję Malfoy'a wśród śmierciożerców.
Powiedział o tym że stalowooki nikogo nie zabił, jak nakrył go płaczącego w łazience. Potter nie był głupi. Poskładał sobie wszystko w tej roztrzepanej głowie, i doszedł do prawdy. Wybraniec/ Chłopiec który przeżył po raz drugi/ Bohater/ czy względem blondyna po prostu Harry Potter gryfon, wielbiciel szlam, ścigający Gryffindoru, jego wróg od pierwszego roku ocalił go przed dożywociem w tej piekielnej celi, lub pocałunkiem dementora*. Był mu za to bardzo wdzięczny, ale jedyne ma co było go stać po siedmiu latach wzajemnego dogryzania i walce przeciwko zdobył się tylko na ciche "Dziękuje Potter i przepraszam za wszystko". Jakkolwiek dziwinie to zabrzmiało zielonooki uśmiechnoł sie przyjaźnie i uścisnął mu dłoń.
Zabawne nieprawdaż? Znienawidzony wróg ratuje się przed niechybną śmiercią. Dlaczego to zrobił? Po co? W jakim celu?
Długo by tak jeszcze rozmyślał, gdyby nie Zabini. Jedyny przyjaciel, który również jako śmierciożerca został wybawiony przez okularnika.
- Smoku, co ty tak tu smęcisz i rozmyślasz?
- Nie mogę zrozumieć kiedy nasza szlamcia stała się tak wyszczekana. Nie spodziewałem się tego po niej. - Odezwał się po chwili stalowooki.
- No powiedzmy sobie szczerze, była na wyprawie z Łasicą i Potter'em. Musiała sobie jakoś radzić. Można powiedzieć że wydoroślała, a przy okazji to nieźle się wyrobiła, jeśli wiesz o co mi chodzi. - Powiedział Zabini z cwanym uśmiechem.
- Diable, czy ty nie masz za bardzo wybujałej wyobraźni? TO NACZELNA SZLAMA HOGWARTU! UBLIŻAŁEŚ JEJ PRZEZ PÓŁ ŻYCIA! CZY  TY SIĘ SŁYSZYSZ?!- zdenerwował się blondyn.
- Słuchaj Smoku, wiem że jej ubliżał.. ubliżaliśmy, jakbyś nie zauważył! przez 6 tak szkoły, ale naprawdę niezła z niej laska! Nie wmówisz mi że jest inaczej!- bronił się czarnoskóry.
- Świat oszalał, Blaise leci na Granger!- zakpił Draco.
- A co?! Zazdrosny jesteś?! -zawtórował mu Zabini.
- Ja?! Pogięło cię Blaise?! O Granger?! Uwierz mi gdybym tylko chciał do końca roku byłaby moja!
- Taki pewny jesteś? 
- Oczywiście. Posłuchaj.. rozmawiasz z najprzystojniejszym uczniem tej szkoły, dla którego damska część populacji zrobiłaby wszystko. 
- Więc wyzywam cię! Masz rozkochać w sobie Granger! Wynik ogłaszamy ostatniego dnia roku! Do tego czasu masz ją uwieźć i utrzymać przy sobie. - zaproponował Blaise
- A co ja będę z tego miał? Jak na razie to tylko ubrudzę się szlamem i nic więcej! -krzyknął Malfoy.
- Stawka to 200 galeonów i szansa na oglądanie przegranego przechodzącego przez Pokątną, w samych bokserkach! Czas do końca roku. Potem to już twoja decyzja. -objaśnił przyjaciel.
- Okej. Ale od razu po uczcie pożegnalnej ją rzucam i żeby nie było musi się ze mną przespać! Będzie ciekawie. Szykuj bokserki Diable! Wchodzę w to! - powiedział Draco po czym chwycił resztę butelki z bursztynowym płynem i ruszył w stronę swojego prywatnego dormitorium. 
-Tylko to nie ja wyzywałem ją dzisiaj rano. - mruknął Blaise i ruszył w przeciwną stronę, by za chwilę wyjść z lochu i znaleźć się na cichych i spokojnych błoniach.
-----------------------------------------------------------------

Pocałunek dementora* -jest to aktem pozbawienia duszy człowieka, w trakcie którego dementor przykłada swoje "usta" do twarzy ofiary i pozbawia go wszelkich uczuć, zamieniając go w niezdolną do myślenia i czucia " pustą" skorupę. Pocałunek dementora nie jest równoznaczny ze śmiercią, jest czymś o wiele gorszym: dalsza egzystencja jest bezcelowa, gdyż pozbawiając duszy, pozbawia się także człowieczeństwa. Pocałunek jest karą stosowaną przez Ministerstwo Magii w stosunku do najgorszych przestępców; chciano ją zastosować wobec Syriusza Blacka(kara za domniemane zamordowanie mugoli), zastosowano ją wobec Barty'ego Croucha Jr. za współpracę z Voldemortem. Nie jest wiadome, czy osoba, która stworzyła 
Pocałunek dementora wygląd identycznie w przypadku mugoli; objawy spotkania z dementorem są rozpoznawane przez mugolskich lekarzy jako demencja (stąd może pochodzić nazwa) lub - w przypadku pocałunku - jako stały stan wegetatywny, jako że mózg ludzki, w przeciwieństwie do duszy, nie zostaje uszkodzony.

WITAM!  
Jak zwykle o dość późnej porze powstaje kolejny rozdział, ale co poradzić. 
Wtedy wita mnie wena. Rozdział wydaje mi się niesamowicie krótki. 
Nie wiem czy to tylko moje wyobrażenie czy tak po prostu jest. ALE JEST ZA KRÓTKI!
Dzisiaj już raczej nic nie wymyślę. W sumie najtrudniej było oddać to co czuje Draco. Z jednej strony było założenie że ma się o Hermi założyć, więc nie mogłam napisać że zmienił się po wojnie i było mi dość ciężko. Jednak wybrnęłam i mam nadzieje że jesteście zadowoleni z kolejnej dawki opowieści ;)


Ambicja.










niedziela, 23 marca 2014

Jak to bywa ze wspomnieniami.~Czyli rozdział pierwszy.

Rozdział 1 !

Obudziło mnie szturchnięcie w ramie, i silny zapach perfum należących do Harr'ego. Niechętnie otwarłam oczy, by spojrzeć na twarz czarnowłosego.
- Hemiono, powinnaś wstać. Zaraz wysiadamy, przebierz się.- powiedział, co od razu uczyniłam machnięciem różdżki.
Po wyjściu z przedziału i odebraniu bagaży, spotkaliśmy się w umówionym przez  Harr'ego, Ron'a i Ginny miejsca, by razem ruszyć do Hogwartu. Już mieliśmy wsiadać do powozów ciągniętych przez testrale (które widział teraz każdy powyżej 5 klasy, z powodu oglądania śmierci swoich najbliższych walczących o wolność.) gdy Ron zawiesił swoje spojrzenie, na blondwłosej gryfonce w której kochał się już od piątej klasy. Lavender Brown. W moim sercu ukuło delikatne uczucie zazdrości. Nie, nie zazdrości o Rona, był moim przyjacielem, traktowałam go jak brata, nic więcej. Raczej o to iż Harr'emu układa się z Ginny, Rudy również jest szaleńczo zakochany, a ja cały czas jestem sama. Nigdy nie miałam chłopaka. Nie zaznałam takiej miłości, jaką mogła poczuć Ruda, bądź Lav. Z czasem traciłam wiarę że ktokolwiek mnie zechce. Dlaczego tak jest? Co jest ze mną nie tak? Jestem zbyt brzydka? Za gruba? A może... Po raz kolejny moje myśli zostały przerwane przez przytulenie się do mnie Ginevry.
- Co się stało Miona? Dlaczego jesteś taka zamyślona?- zapytała Ruda.
- Nie, nic..- mruknęłam cicho.
- Mionka nie kłam. Wiem kiedy kręcisz!- zaparła się, przez co skapitulowałam.
- Powiem ci w dormitorium dobrze? Nie chcę o tym gadać przy chłopakach, to bardziej osobista sprawa.- oświeciłam ją cicho, tak by nikt nie słyszał.
Ruda tylko popatrzyła na mnie spod uniesionych brwi i pokiwała twierdząco głową.
Czyli nie mam wyboru. Muszę jej o tym powiedzieć. Pewnie i tak uzna mnie za nienormalną, jak z resztą połowa moich mugolskich przyjaciół. Gdy w końcu rozsiedliśmy się w powozie, zaczęłam podziwiać widoki, co chwilę wyłapując jakieś zdanie z rozmowy mojego towarzystwa o Quidditch'u. Nie dowiedziałam się za wiele, choć nawet nie interesowałam się tym sportem. Oczywiście, na mecze przychodziłam i jak na Gryfonkę przystało kibicowałam nie tylko domowi Lwa ale także każdej drużynie, która akurat grała ze Slytherin'em. 
Rozejrzałam się po wnętrzu kabiny i położyłam głowę na oparciu siedzenia, po raz kolejny zagłębiając się w moje myśli. 
Już po kilku minutach wszyscy zasiedli w Wielkiej Sali, czekając aż profesor McGonagall zakończy przemowę i przystąpi do przydziału pierwszorocznych do ich domów. Gdy skończyła mówić, Tiara Przydziału rozpoczęła swą pieśń:





Lat temu tysiąc z górą,

Gdy jeszcze nowa byłam,
Założycieli tej szkoły'
Przyjaźń szczera łączyła.
Jeden im cel przyświecał
I jedno mieli pragnienie,
By swą wiedzę przekazać
Przyszłym pokoleniom.
"Razem będziemy budować!
Wiedzy pochodnię nieść!
Razem będziemy nauczać
I wspólne życie wieść".
Gdzie szukać takiej zgody


I tak głębokiej przyjaźni:

Czworo myślących zgodnie
I nie znających waśni.
Gryffindor i Slytherin
zgadzali się nawet w snach.
I zawsze widziano razem
Ravenclaw i Hufflepuff.
Jak więc taka przyjaźń
Już wkrótce się rozpadła?
Tego młodzież dzisiejsza'
Przenigdy nie odgadła.
Slytherin nagle oświadcza,
Że ani mu się śni,
Nauczać magii takich,
Co nie są czystej krwi.
Ravenclaw na to rzecze,
Że bystrych nauczać chce,
Gryffindor że ceni dzielność
Bardziej niż czysta krew.
Hufflepuff chce uczyć wszystkich,
Jak głośno oświadczyła.
Sporu nie rozstrzygnięto
Ja tego świadkiem byłam.
Bo każdy z założycieli
W domu swym rządzić chce,
Każdy przy swoim wyborze
Do końca upiera się.
Slytherin przyjmuje takich,
Co mają czystą krew,'
Co mają więcej sprytu
Od uczniów domów trzech,
Ravenclaw bystrych ceni,
Gryffindor dzielnych chce,
A Hufflepuff resztę uczy
Wszystkiego co sama wie.
Tak więc spór zakończono
I przyjaźń się umocniła,
Na wiele lat powróciła.
Lecz później znów niezgoda
Wśród czworga się zakrada,
Na błędach wykarmiona,
Czai się w sercach zdrada.
Domy, co jak filary
Dzielnie wspierały szkołę,
Zaczęły sobie nawzajem
Narzucać swoja wolę.'
I już się wydawało,
Że koniec szkoły bliski,
Że odtąd druh druhowi
Stanie się nienawistny,
Że miecz o miecz uderzy
I wnet poleje się krew,
Gdy wtem Slytherin stary
Odchodzi z zamku precz.
I choć ucichły waśnie,
Choć spory wygaszono,
Odtąd we wspólnym dziale
Już się nie jednoczono.
I dotąd zgodna czwórka
Niezgodna trójką się stała
I odtąd domy Hogwartu
Dzieli różnica niemała.

A teraz mnie posłuchajcie,'

Wybiła wasza godzina,
Teraz Tiara Przydziału
Rozdzielać was zaczyna.
I chociaż nie wiem sama,
Czy błędu nie popełnię,
Ten przykry obowiązek
Dziś wobec was wypełnię.
Tak jak mi rozkazano,
Na domy was podzielę ,
Choć nie wiem , czy przypadkiem
Przyjaciół nie rozdzielę.
Choć nie wiem, czy mój wybór
Do zguby wiedzie wprost.
Musze wyboru dokonać,
Bo taki już mój los.
Czytajcie znaki czasu,
Poczujcie grozy tchnienie,
Bo dzisiaj Hogwart cały
Osnuły złowróżbne cienie.
Wróg z zewnątrz na nas czyha,
Śmiertelny gotując nam cios, .
Musimy się zjednoczyć
By złowrogi odwrócić los.
Wyznałam wam cała prawdę,
Niczego nie ukryłam
I Ceremonię Przydziału
Za chwilę rozpoczynam.*

Wysłuchaliśmy w spokoju słów Tiary, a następnie przyglądaliśmy się do jakich domów zostają przydzieleni pierwszoroczni. Co jakiś czas podrywaliśmy się do głośnych wiwatów i oklasków na cześć nowego członka Gryffingoru. 
Zabraliśmy się do jedzenia, a ja cały czas miałam wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Co oczywiście podchwyciła Ruda badając oplatając moją twarz spojrzeniem. Po chwili jakby rozumiejąc zapytała:
- Mionka, co się dzieje? 
- Wiesz Gin, mam takie dziwne wrażanie że ktoś cały czas na mnie patrzy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Nie chcę cię niepokoić, ale spójrz na stół Slytherin'u. - szepnęła mi na ucho, by jej brat i chłopak nie słyszeli.  Pewnie podejrzewa jak skończyło by się takie gadane przy nich, Nie potrzebna kłótnia i tyle. 
Faktycznie patrząc na stół Ślizgonów, natrafiłam na przeszywające spojrzenie stalowo-niebieskich oczu. Nie było one pogardliwe, raczej zafascynowane. Zdziwiłam się lekko, gdyż doskonale wiedziałam do kogo owe spojrzenie należy. Tleniona Tchórzofretka, Pan Wielki Arystokrata, Dupek, Były Śmierciożerca, czy po prostu Draco Malfoy. Jego oczy były stalowo=niebieskie, wyjątkowe, takie... piękne? Nie Hermiono, nie myśl tak nawet. On przyczynił się do śmierci Dumbledor'a. Jak możesz mówić że ma piękne oczy, kiedy były one niewzruszone gdy Bellatrix torturowała cię, kiedy krzyczałaś i błagałaś o jakąkolwiek pomoc, a on stał i gapił się na ciebie bez mrugnięcia okiem?
Pokręciłam delikatnie spuszczoną głową, jakby chcąc wyrzucić z niej wspomnienia tamtego dnia. Odruchowo jednak odkryłam przedramię które jeszcze przed chwilą okrywała szata i spojrzałam na blizny układające się w słowo "szlama". 
Podnosząc głowę spostrzegłam pytające spojrzenia Ron'a i Harr'ego więc szybko zakryłam ślad i wzruszając ramionami, zabrałam się za dalsze jedzenie. 
Gdy skończyłam, wraz z Ginny ruszyłam do dormitorium które zajmowała jeszcze Padma Patil i ukochana Ron'a- Lavender Brown. Na szczęście nikogo w nim nie było, tak więc rozsiadłyśmy się wygodnie na moim łóżku. Nie chciałam zaczynać tej rozmowy, więc czekałam aż przyjaciółka rozpocznie temat, który pewnie zastanawiał ja przez cały czas.
- Hermiono, o czym myślałaś w powozie? Nie dało się z tobą porozmawiać, nie reagowałaś na nic, wyglądałaś jak pod działaniem Petrificus Totalus.** -zapytała w końcu.
- Obiecaj że nie będziesz się śmiać jak ci powiem! -powiedziałam szybko przygryzając lekko wargę. 
- Obiecuję. O co chodzi? -Dopytywała Ruda.
- No po prostu.. Widząc Ron'a dzisiaj oglądającego się za Lavender, oraz Ciebie i Harr'ego przytulających się.. zrobiło mi się smutno. 
- Chodzi o to że widzę was zakochanych, w pełni oddanych drugiej osobie, szczęśliwych. Ja nigdy nie zaznałam tego uczucia, jakim jesteś obdarowywana Ty albo Lav. Nikt nigdy nie pokazał mi innej miłości, poza tą rodzicielską. Nie śmiej się ze mnie, taka jest prawda.- dodałam na jednym wdechu, odpowiadając na niezadane pytanie.
- Hermi, nie będę cię oceniać! Na pewno kiedyś znajdziesz swojego księcia! Jestem tego pewna! nie przejmuj się kochanie. -przerwała przytulając mnie, ale po chwili dodała- A ten incydent w Wielkiej Sali? Najpierw zamyśliłaś się patrząc na Malfoy'a, zaraz potem przyglądasz się tej cholernej bliźnie, co się stało?
- Popatrzyłam na stół domu Węża, tak jak mówiłaś, to on mi się przyglądał, to Malfoy. Zamyśliłam się, a gdy spojrzałam mu PRZYPADKIEM w oczy przypomniałam sobie jak Lestrange wyryła to słowo, jak krzyczałam i błagałam żeby mnie ktoś uwolnił, a on tylko stał, i wpatrywał się we mnie stalowym spojrzeniem.. -nie ciągnęłam dalej, nie miałam już siły, którą przeznaczyłam na powstrzymywanie łez zbierających się w kącikach oczu.
Ruda nic nie powiedziała tylko przysunęła się bliżej i objęła mnie swoimi drobnymi rączkami. Siedziałyśmy tak z dobre 20 minut, po czym odsunęłam się i ociężałym krokiem skierowałam się w stronę łazienki. Odkręciłam kurki, i wróciłam po piżamę, w tym czasie Ginny zdążyła już opuścić pokój, by zapewne spotkać się z Harry'm. 
Wróciłam do pomieszczenia i zamknęłam drzwi zaklęciem. Rozebrałam się i upinając włosy weszłam do wanny, kładąc magiczny patyk obok głowy. Siedziałam w ciepłej wodzie aż zdążyła wystygnąć. Jednak zanim wyszłam z niej, pochwyciłam różdżkę i jednym machnięciem zamieniłam jej czubek w ostry, metalowy kolec. Usiadłam na brzegu wanny, jednocześnie mocząc stopy w lekko zimnej już wodzie. Chwyciłam kolec i dotykając uda pomyślałam o torturach Bellatrix, o tym że stało tam dużo osób jednak żadnej nie chciało się ruszyć by mi pomóc. Był tam Malfoy. Jego wzrok padał na moje wierzgające ciało trzymane przez Belle, która wbijała mi nóż w przedramię, a ja krzycząc próbowałam się uwolnić. Jednak bezskutecznie. Ostatni raz spojrzałam na napis wyryty na mojej ręce, i wbiłam koniec różdżki w udo. Nie musiałam długo czekać- poczułam ciepłą, ale delikatną strużkę krwi na nodze...

------------------------------------------------------

*Pieśń Tiary Przydziału zaczerpnięta z piątej części książki (Harry Potter i Zakon Feniksa).
**Petrificus Totalus — zaklęcie, które powoduje zamrożenie i pełne porażenie ciała przeciwnika, sprawiając, że nie ma on możliwości, by wykonać ruch, czy nawet coś powiedzieć. Hermiona rzuciła zaklęcie na Neville'a który chciał Ją, Ron'a oraz Harr'ego powstrzymać przed uratowaniem Kamienia Filozoficznego w pierwszej części książki.



Witam o jakże pięknej godzinie. Oto rozdział pierwszy. Mam nadzieję że wam się podoba. Sama nie wiem jeszcze co zrobić z Hermioną w dalszych częściach. Czy będzie to kolejne Dramione? a może po prostu troszkę Draco, ale serce Hermi w końcu odnajdzie swojego właściciela? Zobaczymy. 
Prosiłabym bardzo osoby odwiedzające o komentarz. Co robię źle, co powinnam poprawić, a co wam się podoba? Czekam. Do następnego :)


Ambicja.












wtorek, 18 marca 2014

Co czuję? - czyli prolog i przedstawienie.

PROLOG!

Co czujesz kiedy dowiadujesz się że byłeś okłamywany? Kiedy dowiadujesz się że osoba na której tak cholernie Ci zależało, którą kochałaś ponad życie kłamała, i jest zupełnie obca? Czy ma to w ogóle sens? Okłamywać kogoś, przez tak długi czas? Bawić się jego kosztem?
Wmawiać że się kocha, a tak na prawdę śmiać się za plecami? Moim zdaniem jest to największa krzywda jaką można wyrządzić drugiej osobie. Po co kłamać? Dla zabawy? Ranić kogoś by następnie się z niego pośmiać? Szaleństwo. Jeszcze jakiś czas temu nie uwierzyłabym gdyby mi ktoś powiedział że tak stanie się i ze mną. Że będę tylko zabawką w czyichś rękach. Zabawką, która tylko w ciszy czeka aż ktoś się nią znudzi, a następnie wyrzuci w kąt, gdzie będzie mogła płakać ze swojej naiwności i bezsilności. Zapytacie teraz dlaczego mam właśnie takie przemyślenia? Ponieważ to już się stało. Stałam się zabawką w czyichś rękach, którą ktoś wyrzucił bo mu się znudziła, poprzednio rozrywając serce na drobne kawałeczki, pozwalając by krwawe rany zrastały się w wiecznym bólu nasyconym wspomnieniami. Jest to moja historia. Chciałabym wam ją opowiedzieć, choć nie wiem czy ktokolwiek zechce jej wysłuchać. Mimo to zaryzykuję. Moja prawdziwa historia. Prawdziwa historia Hermiony Granger.

***

Był 1 września. Właśnie stałam na stacji King Cross, na wielbionym przez wszystkich Hogwardczyków peronie 9 i 3/4. Czekałam właśnie na moich przyjaciół. Harry, Ronald jak i Ginny powinni się za chwilę pojawić. Rozglądałam się wokoło szukając jakiejś znajomej twarzy. Zastanawiałam się czy tylko ja przybyłam kontynuować 7 jak i ostatni rok w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart. Ku mojemu zdziwieniu w oddali dostrzegłam platynową blond czuprynę. Znowu ta tchórzliwa fretka! Co On tu robi?! Jeszcze tego brakowało że były śmierciożerca powraca do szkoły którą prawie doszczętnie zniszczył! Pomyślałam i prychnęłam arogancko, przenosząc wzrok na swój kufer i klatkę z Krzywołapem. 
-Grenger! Mogłabyś ruszyć ten kościsty tyłek?!- dobiegł mnie głos osoby stojącej tuż za mną. Ten warkot poznałabym wszędzie. Przecież słuchałam go już przez 6 lat!
-Zamknij się Malfoy! Czego chcesz?!- odkrzyknęłam uderzając go palcem w klatkę piersiową.
-Mogłabyś się przesunąć ?! Chciałbym przejść, ale jak widać nie mogę bo klatka z tym twoim rudym skunksem stoi na mojej drodze.- odparł już nieco spokojniej.
-Jakby nie zauważyć Malfoy stoję pod ściana, i nie bardzo wiem gdzie się kierujesz dalej. No chyba że chcesz z całej siły walnąć głową w mur za mną, wtedy z chęcią ustąpię Ci miejsca.- dodałam, uśmiechając się ironicznie.
-Wal się szlamo!- krzyknął i kopiąc klatkę z moim kotem podszedł do grupki Ślizgonów, w której wkład wchodzili oczywiście- Blaise Zabini, Pansy Parkinson, dwoje bezmózgich osiłków czyli Crabe i Goyle, oraz Daphne Gneengrass wraz z siostrą o ile mogłam podejrzewać. Dziewczyna miała długie i proste blond włosy. Nie to co moje Kasztanowe i poplątane pierścienie sięgały już połowy pleców, choć dałabym sobie rękę odciąć że przez te wakacje urosły. Niebieskie oczy blondynki wpatrywały się z uwielbieniem to w Daphne to w Malfoy'a. Ubrana była w czarne rurki oraz zieloną bluzkę z dekoltem, w białe paski. Na nogach lśniły się srebrne szpilki. Dziewczyno ty w tym chodzisz na co dzień? Przecież..
Nagle zostałam zamknięta w ramionach chłopaka w okularach, z rozczochranymi wiecznie czarnymi włosami, i blizną w kształcie błyskawicy na czole. Jak ja go kochałam!
Był moim najlepszym przyjacielem, pomagał mi w trudnych chwilach, a my z Ronem pomagaliśmy mu jak tylko możemy w wypełnieniu jego misji. Przez co dzisiaj już nie nazywany 'Wybrańcem' czy 'Chłopcem Który Przeżył' ale 'Bohaterem Który Nas Ocalił'. Tak Harry Potter, mój najlepszy przyjaciel pokonał Voldemorta. Byłam z niego dumna, sława nie uderzyła mu do głowy, a mimo rozchwytywania przez płeć piękną dotrzymał obietnicy sprzed starcia i dumnie prezentował się u boku najmłodszej latorośli państwa Weasley. Gdy wreszcie zielonooki mnie puścił niemal natychmiast Ginny objęła mnie drobnymi rączkami i przywarła swoim szczupłym ciałem do mojego. Chwilę przytulałyśmy się kiwając na boki, po czym dostałam buziaka w policzek i Ruda w końcu pozwoliła mi odetchnąć. Wreszcie mój oddech się uspokoił, a ja spojrzałam na rudowłosego przyjaciela. 
Czerwony ze złości na twarzy przypatrywał się grupce Ślizgonów. Z jego niebieskich oczu ciskały pioruny, a krótkie paznokcie wbijały się w wewnętrzną stronę dłoni. Bez namysłu rzuciłam mu się na szyję, by odwrócić jego uwagę od rówieśników. To chyba podziałało bo już po chwili silne ręce gładziły mnie po plecach, ja natomiast wtuliłam się silniej w pierś chłopaka. Stałam tak chwilę na palcach, gdy Ron mnie przytulał, ale już po chwili poczułam że uścisk się rozluźnia. Ja również puściłam przyjaciela i popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie Malfoy i jego świta.  Przecież każdy doskonale wiedział że on nie przepuści takiej okazji do nabijania się z nas. Mówiąc z nas miałam na myśli mnie, Rona i Ginevrę. Z racji iż Harry pokonał Sami Wiecie Kogo i uratował Tchórzofretkę, przed niechybną śmiercią w płomieniach, które wywołał Crabe w Pokoju Życzeń, podczas Bitwy o Hogwart młody Malfoy musiał okazywać mu jako taki szacunek. 
-Uuu! Wiewiór! Ale sobie dziewczynę znalazłeś! Naczelna Szlama Hogwartu! Lepiej nie mogłeś trafić!- za ironizował blondyn, z tym jakże znanym bezczelnym uśmiechem. 
- Zamknij się Malfoy bo nie ręczę za siebie! I nie nazywaj Hermiony szlamą! Zrozumiałeś?!- krzyknął Ron, ze złości czerwieniąc się po same końcówki rudych włosów.
- Pff.. Będę ją nazywał jak chcę i nic ci do tego Weasley! Idźcie lepiej do pociągu, bo wam wolnych przedziałów zabraknie. A nikt nie chciałby się ubrudzić szlamem.- Warknął stalowooki, utkwiwszy spojrzenie we mnie. 
Czułam się jak wyrzutek. Po raz kolejny. Przez dobrych 6 lat wysłuchiwałam jak ten idiota pastwi się nade mną nazywając szlamą, dokuczając w każdym słabszym dniu. Dwie pierwsze lata w Szkole Magii i Czarodziejstwa przepłakałam po nocach przez takie słowa. Miałam wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze byli przy mnie, zawsze wysłuchali i pomogli gdy nie mogłam znaleźć wyjścia z danej sytuacji. Dziękowałam im za to jak jeszcze kilka lat temu mówili że mam mu kiedyś tak utrzeć nosa że mu w pięty pójdzie. Teraz właśnie przyszła ta chwila. Po prostu wybuchłam.
- Słuchaj Malfoy, może i jestem szlamą, może i mam jak to ty nazywasz 'brudną krew' ale zawsze będę tysiąc razy lepsza od ciebie. Ja w porównaniu do panicza Malfoy'a mam uczucia. Wiem kiedy robię źle a kiedy dobrze. Ty tego nie odróżniasz Draco. Były śmierciożerca wraca do Hogwartu. Do szkoły którą zrujnował jakieś pół roku temu. Nie wiem jakim cudem uniknąłeś Azkabanu i mało mnie to interesuje. Według mnie powinieneś właśnie gnić w lochu pozbawiony zmysłów. Doprowadzony do szaleństwa przez swoje własne myśli, błagając o śmierć. Jesteś dla mnie nikim. N-I-K-I-M! Zrozumiałeś? Prawdziwy Pan Arystokrata, lękający się własnego ojca który nawet nie zasługiwał na nazywanie go człowiekiem. Dlaczego tu wróciłeś? By się uczyć? Nie wydaje mi się. Raczej aby dalej gnębić mugolaków i pokazywać jaka z ciebie szuja. Albo po to by przez twoje łóżko przeturlało się jeszcze więcej panienek na jedną noc, które są tak ślepo Tobą zauroczone że liczy się tylko tu i teraz. W sumie nie zdziwiłabym się gdybyś za kilka miesięcy dowiedział się że masz synka bądź też córeczkę. Wielki Pan Arystokrata aka Bezduszny Kretyn Śmierciożerca. Idź się pobaw z Pansy bo chyba dalej uważa cię za ósmy cud świata, a mnie i moich przyjaciół zostaw w spokoju! - powiedziałam, sama dziwiąc się dlaczego mój głos jest tak spokojny.Malfoy tylko stał w bezruchu analizując moje słowa, gdy ja wzięłam kufer, klatkę z Krzywołapem i ruszyłam w stronę Expersu zostawiając przyjaciół. Byłam zbyt zdenerwowana by teraz z kimkolwiek rozmawiać. Po kilku minutach szukania, znalazłam wolny przedział gdzie wygodnie rozsiadałam się czekając na przyjaciół. Zaczęłam rozmyślać o tym jak przed paroma chwilami wykrzyczałam mojemu nemezis co tak na prawdę o nim myślę. Nie spostrzegłam się nawet gdy znalazłam się w ramionach Morfeusza.

------------------------------------------------------
Witam! 
Jest to mój pierwszy blog z opowiadaniem które będzie ciągnęło się na rozdziały i mam nadzieję że dzięki wenie jaką obecnie posiadam pociągnę go trochę ;)
Tak w skrócie mam 14 lat, i jestem wielką fanką Harrego Pottera. Skoro tu trafiłeś pewnie Ciebie również interesuje ta opowieść. FANFICTION. Główny cel bloga. Mam nadzieję że wam się spodoba :) A podpisywać się będę Ambicja.  
Tak więc do zobaczenia .